Byłam zdumiona jak Dzieciaki łatwo rozpracowały skrót „DGSA”, i z jaką lekkością operowały angielskimi słowami związanymi z zagrożeniami i bezpieczeństwem chemicznym. Były zdjęcia (rafineria nocą dzieciakom kojarzyła się z Nowym Jorkiem), krótkie filmiki (tutaj największą radość wywołał filmik, pokazujący co może się stać z pupą, kiedy używamy toalety, która właśnie została zdezynfekowana silnym środkiem żrącym ), rozpracowaliśmy piktogramy na popularnych środkach chemicznych używanych w gospodarstwie domowym i na kosmetykach, przymierzane były kaski i kamizelki, rozmawialiśmy o konieczności używania środków ochrony indywidualnej, a na koniec z zachowaniem wszelkich zasad bezpieczeństwa zmieszaliśmy proszek do pieczenia z octem….
Nie odkryję nic nowego stwierdzeniem, że Dzieciaki wiedzą bardzo dużo i zwracają uwagę na to co ich otacza w większym stopniu niż się nam wydaje, ale w takich okolicznościach nie potrafię się tym nie cieszyć
Dlaczego tylko później, kiedy szkolimy już dorosłych, którzy mają większą świadomość i przede wszystkim doświadczenie, tematy bezpieczeństwa, stosowania ochrony osobistej nie zawsze traktowane są z należytą powagą?!
Myślę, że działania takie (jak te moje amatorskie), powinny być prowadzone na szerszą skalę, z myślą o bezpieczeństwie i dobrych nawykach na przyszłość.
Dziękuję bardzo za wsparcie Pani Katarzynie, a dzieciakom z 3a i 3b za uwagę i współpracę oraz za poszukiwania na łódzkich drogach cystern z towarami niebezpiecznymi